Tegoroczny puchar jesieni jest już za nami. Zapraszam Was do zapoznania się z podsumowaniem całego cyklu, które tym razem napisał dla Was Filip Kletschka:
Od dłuższego czasu zabieram się do napisania swojej pierwszej relacji z zawodów wędkarskich. Z braku czasu odkładałem to za każdym razem na później. Jednak jesienna aura, która panuje w ostatnim czasie za oknem pozwoliła mi znaleźć chwilę, by podzielić się z Wami moimi doświadczeniami z tegorocznego cyklu zawodów „Puchar Jesieni z Gliny Natura i Rob-Tar”.
„Puchar Jesieni” składał się z trzech zawodów. Pierwsze były organizowane w miejscowości Narożniki, kolejne dwa w Podlesiu Dębowym koło Żabna. Do uczestnictwa w zawodach skusiła mnie nieduża odległość łowisk od mojego miejsca zamieszkania – jest to zaledwie 50 km. Bardzo lubię też poznawać nowe wody, co było dla mnie dodatkową motywacją. Chciałem również spróbować swoich sił w rywalizacji z innymi zawodnikami. A rywalizować było z kim gdyż w cyklu wzięło udział 6 zawodników z prawem startu w przyszłorocznym GPP, 4 zawodników z pierwszej 20-tki tegorocznego MVDE Robinson Cup, resztę stawki uzupełniała czołówka tarnowskiego i rzeszowskiego spławika.
Zbiornik w Narożnikach, ma powierzchnię ok. 30 ha., to prawdziwe wędkarskie Eldorado. Uważam że jest to idealne łowisko do organizowania zawodów: bardzo rybna, równa woda obfitująca w karasie, karpie i amury. Zdecydowanie jednak dominuje tam karaś i to właśnie nim buduje się dwucyfrowe wyniki. Najskuteczniejszymi metodami są tyczka oraz odległościówka. Po dokonaniu wcześniejszego rozeznania, wiedziałem, że aby liczyć się w stawce trzeba będzie złowić ok. 10 kg.
Przebieg zawodów pokazał, że tego dnia rządził i dzielił match i to właśnie na tą metodę zdecydowało się większość zawodników. Jedynie ze skrajnych stanowisk, można było odławiać rybę tyczkami. W rywalizacji z doskonałym wynikiem 17 450 pkt. zwyciężył Mariusz Pająk.
Ja z kolei z wynikiem 10 540 pkt. skończyłem na 3 miejscu w sektorze i 6 miejscu w klasyfikacji ogólnej. Uważam że był to dobry wynik jak na rozeznanie łowiska. Podstawowym błędem jaki popełniłem był brak konsekwencji w łowieniu odległościówką. Za wszelką cenę próbowałem łowić karasie z tyczki. Co prawda ryby miałem ustawione na 11 m, ale brały bardzo chimerycznie. „Skacząc” miedzy metodami traciłem cenny czas.
Kolejne dwie edycję odbyły się na zbiorniku „Kakałko” w Podlesiu Dębowym. Jest to płytki zbiornik z bardzo dużą populacją drobnej płoci, krąpia i leszczyka. Można łowić tam każdą metodą, ale najskuteczniejszy jest krótki 4-5 m bat. By liczyć się w stawce trzeba obrać odpowiednią taktykę, być szybkim, mieć nienaganną technikę i trochę szczęści w losowaniu, czyli wszystko co powinien mieć kompletny zawodnik biorący udział w zawodach. To łowisko jest jak papierek lakmusowy weryfikujący umiejętności zawodnika. Drobny błąd techniczny czy taktyczny sprawia że nie mamy szans na nadrobienie strat, gdyż wszyscy tutaj łowią.
Podczas pierwszych zawodów zamierzałem łowić 11 m tyczką. Niestety po godzinie zawodów, wiatr który rozhulał się na dobre, niesłychanie utrudniał wędkowanie. Problem nie tkwił w skuteczności zacięcia czy holu ryb, tylko w szybkości. Rybę w łowisku miałem przez całe 4 godziny, ale uplasowałem się dopiero 6 w sektorze z wynikiem 3 820 pkt – łowiłem za daleko i za wolno. Idealnym rozwiązaniem na taką pogodę był krótki bat. Niestety frycowe trzeba było zapłacić 🙂
Na kolejne zawody uzbroiłem się już w 5m bat, tyczkę 11 m i odległościówkę. Byłem przygotowany na wszystko. Założyłem sobie, że przez pierwszą godzinę będę odławiał pojedyncze leszczyki z tyczki, aż się nie skończą, a później przejdę na 5 m bat.
Taktyka jaką wybrałem sprawdziła się, ale zabrakło odrobiny szczęścia. Niestety w trakcie zawodów poplątałem w sumie 3 zestawy, włącznie z batem i musiałem łowić skrótem w miejscu nęcenia pod bata, przez co byłem wolniejszy. Przegrywając 30g z trzecim i 100 g z drugim zawodnikiem. Ostatecznie uplasowałem się na 4 pozycji w sektorze – 3 200 pkt.
W klasyfikacji generalnej uplasowałem się na 6 miejscu, co jest dla mnie sukcesem, zwłaszcza że pierwszy raz łowiłem na w/w zbiornikach. Ten cykl nauczył mnie bardzo wiele. Przede wszystkim tego, żeby być konsekwentnym od samego początku. Trzymać się obranej wcześniej taktyki i obserwować co się dzieje „po bokach”. Uważam również, że jeżeli chce się zostać dobrym zawodnikiem wyczynowym nie wystarczy tylko łowić samemu na treningach, ale trzeba się „obłowić na zawodach”. Żaden trening nie da nam tego co rywalizacja z zawodnikami.
Kończąc, chciałbym pogratulować kolegom z pierwszej trójki: -Pawłowi Jurczakowi, z którym miałem przyjemność rywalizować dwa razy w tym samym sektorze. Paweł zaskoczył mnie trafnością taktyki jaką obierał na każde zawody. Wielki szacunek.
-Kubie Derladze, z którym również miałem dwa razy przyjemność startować w sektorze. Kuba zaskoczył mnie szybkością z jaką łowił oraz determinacją w łowieniu płoteczek widząc jak „boki” odławiają leszczyki.
-Markowi Dubisowi za świetną technikę i wolę walki. Nie ukrywam, że Marek za względu na powtarzalność wyników był moim faworytem w całym cyklu.Oczywiście nie mogę zapomnieć o podziękowaniu dla organizatorów: firmie Gliny Natura i Rob – Tar za zaproszenie i za to, że im się chce, za atmosferę i wzorową organizację. Tak trzymać !!! 🙂
z wędkarskim pozdrowieniem
Filip Kletschka
Słowo po słowie…
Łagodna zimia i długo ciepła jesień sprawiły, iż w tym roku sezon wyczynowy jest bardzo długi. Cześć zawodników wraz z nadejściem pierwszych chłodniejszych dni, odkłada sprzęt do piwnicy w oczekiwaniu na wiosenne ocieplenie. Jednak wielu z nas nie potrafi obejść się dłużej bez sportowej rywalizacji i nic nie robi sobie z niepewnej pogody, tym bardziej że pomimo chłodu ryby wciąż potrafią nas pozytywnie zaskoczyć. To właśnie dla takich zawodników dedykowany jest „Puchar Jesieni”. Osobiści bardzo lubię tą część sezonu gdzie wszyscy absolutnie bez prezji podchodzą do rywalizacji. Tegoroczny cykl sportowo stał na najwyższym poziomie od lat, a może od zawsze. Jednak w mojej głowie już rodzi się pomysł na przyszłoroczny cykl, który ma się przekształcić w wydarzenie o charakterze regionalnym. Jeśli wszystko pójdzie dobrze oprócz ziemi tarnowskiej, zawitamy także w inne regiony południa kraju, o czy więcej wkrótce.
z wędkarskim pozdrowieniem
Mateusz Przebięda