Specyfika polskich łowisk najczęściej pozwala nam na doskonalenie umiejętności łowienia płoci, leszczy, krąpi i uklei. Rzadziej mamy szanse trenować łowienie karpi i karasi, które to na południu Europy znacznie częściej decydują o wyniku zawodów niż wspomniane wyżej płocie i leszcze. Moim zdaniem każdy kto poważnie traktuje wędkarstwo wyczynowe powinien w miarę możliwości opanować przynajmniej podstawowe techniki poławiania tych ryb.
Stabilna pogoda z wysokimi temperaturami to idealny okres na łowienie karpi i karasi. Wśród większości wędkarzy występuje przeświadczenie, iż ryby te najczęściej pobierają przynęty położone na dnie. Tymczasem w gorące i parne dni zaczynają one aktywnie żerować nie tylko w toni, ale także przy samej powierzchni. Bardzo skuteczne jest wówczas łowienie z opadu, które miałem okazje poćwiczyć w długi czerwcowy weekend. Trening ten był też okazją do wypróbowania nowych produktów Dino: spławików Carp Record oraz pustych gum.
Łowiskiem które wybrałem do testów był zbiornik zaporowy w miejscowości Narożniki. Do 2009 roku był on zarządzany przed Okręg PZW Tarnów, obecnie dzierżawcą jest prywatny właściciel. Z informacji, które znalazłem w sieci dowiedziałem się, iż w 2009 roku śluza oraz wał ziemny zbiornika został zniszczone przez powódź. Akwen został zrekultywowany w zeszłym roku. Tak więc w większości występują tam ryby pochodzące z zarybień wśród których dominują karpie około 1 kg oraz karasie do 0,5 kg.
Swoje stanowisko rozłożyłem w zachodniej części zbiornika, na której łowi się z pochyłych betonowych płyt. Gdyby ktoś z was chciał tam powędrować, koniecznie zabierzcie ze sobą linkę do przywiązania się do barierki. Towar który przygotowałem do wędkowania był bardzo prosty Moją mieszankę zanętową stanowiło 2 kg zanęty Lorpio GP Carp oraz dwie paczki gliny rozpraszającej de some.
Zanęta Carp to jasna słabo klejąca, gruboziarnista mieszanka. Z kolei de soma to drobnoziarnista, mocno smużąca jasna glina rozpraszająca. Zanętę optymalnie dowilżyłem i połączyłem w proporcji 1:1 z gliną. Następnie do mieszanki zanętowej dodałem garść topionych białych robaków i kukurydzy. Dodatkowo do donęcania przy pomocy procy przygotowałem po 250 ml białych robaków oraz kukurydzy.
Dwa topy które używałem tego dnia wyposażyłem w pustą gumę Dino o średnicy 1,8 mm. Taka grubość jest moim zdaniem odpowiednia do haków w rozmiarza 14 z których korzystałem. Z jednej strony zapewnia pewne zacięcia, a z drugiej pozwala na spokojny hol karpi do 2 kg. Gumy te są “fabrycznie” wypełnione płynem, na pewno nie jest to woda gdyż jest on wyraźnie bardziej gęsty i lepki. Spławiki których użyłem to wspomniane wyżej Carp Recordy w gramaturach 0,5g i 1g.
Są to spławiki wyposażone w pustą plastikową antenę oczko w postaci spirali montowane na antenie oraz bardzo gruby i sprężysty węglowy kil. Ogólnie model ten przeznaczony jest do pracy pod dużym obciążeniem. Idealnie sprawdzi się na komercyjnych karpiowych łowiskach. Pozostałem elementy zestawu to żyłka główna o średnicy 0,16, przypon 0,14 z haczykiem Red Bream nr 14. Śruciny rozłożyłem pod spławikiem w równych odległościach, każdą ok. 15 cm od siebie tak, aby wymusić wolny, równomierny opad przynęty.
W wstępnym nęceniu podałem 1/3 mieszanki zanętowej. Przypuszczałem, że oprócz karasi i karpi, które będę odławiał z toni, również na dnie powinny pojawić się ryby. To dla nich przygotowałem dywan z jasnej zanęty i gliny oraz pojedynczych ziaren kukurydzy i białych robaków. Część kul rozpadł się po uderzeniu o powierzchnie lub w toni tworząc słup zanętowy. Te kule które dotarły w całości na dno szybko uwalniały pracujące frakcje. Trzeba przyznać im zanęta GP Carp mimo, iż jest gruboziarnista to nie zalega całkowicie nieruchomo na dnie, a charakteryzuje się delikatną pracą.
Łowienie z opadu do bardzo aktywna metoda. Ważna jest tutaj konsekwencja w donęcaniu luźnymi przynętami oraz ciągłe przerzucanie zestawu, które warunkuje nasz sukces. Wstawienie zestawu przypomina ruch wahadła. Zestaw zawsze zarzucamy do wody w bok tak, aby wpadł maksymalnie prosty. Następnie naprowadzamy go na pole nęcenia i na napiętej żyłce powoli osadzamy spławik na wodzie. Ważne jest żeby podczas łowienia z opadu stosować spławiki z węglowym kilem. Dzięki węglowemu kilowi możemy obserwować pionizacje i doważanie spławika, która następuje wraz z kolejnymi opadającymi śrucinami. Brania przy łowieniu z opadu zazwyczaj sygnalizowane jest poprzez zbyt długie leżenie spławika na wodzie, jego niedoważanie lub wystawienie. Każde nienaturalne zachowania spławika podczas opadu przynęty powinniśmy kontować zacięciem. Tyle teorii przejdźmy do praktyki.
Wędkowanie rozpocząłem od zestawu 0,5 g na haczyk powędrowała dwa grube białe robaki. Pierwsze wstawienie zestawu i powolny opad zakończył się bez brania. Podnosząc przynętę 50 cm nad dno poczułem mocne uderzenie i natychmiast guma wyraźnie wyjechała z topu. Po krótkim holu w podbieraku ląduje piękny 1 kg karp.
Następne wstawienie zestawu… Tym razem opad został przerwany w połowie wody, szybka kontra zacięciem, po chwili do siatki trafia karaś. Schemat ten powtarzałem przez kolejne 4 godziny.
Nie każdy opad kończył się braniem. Kiedy przynęta opadła na dno co pewien czas zostawiałem ją tam na około minutę. Często takie stabilne przytrzymanie przynęty na dnie kończyło się braniem amura. Przez cały czas wędkowania donęcałem przy pomocy procy białymi robakami i kukurydzą.
Przy każdym wstawieniu zestawu starałem się wystrzelić kilka ziaren kukurydzy lub białych robaków. Dodatkowo co 5 min kubkiem podawałem kulkę zanęty wraz z większą ilością kukurydzy i robaków. Pozwoliło mi to na utrzymanie ryb przez całe 4 godziny wędkowania.
W trzeciej godzinie miałem okazję przetestować rozciągliwość amortyzatora. Po jednym z brań ryba mocno odbija w kierunku środka łowiska. Guma rozciąga się do granic swoich możliwości ale finalnie zahamowała odjazd pięknego 2,5 kg karpia.
Niestety zbyt szybko skróciłem gumę pod brzegiem, co poskutkowało wypięciem ryby, niemniej jednak byłem zadowolony z pracy amortyzatora. Jeśli zaś chodzi o spławiki to pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne, aczkolwiek chciałbym je jeszcze sprawdzić w kontakcie w walce z dużą ilością karpi w granicach 5-6 kg.
Nie liczyłem ryb, które złowiłem w przeciągu 4 godzinie. Niemniej jednak siatka była pełna po pierwszy pałąk. Prawdę mówiąc do wyciągnięcia jej z wody musiałem poprosić o pomoc brata. Myślę że spokojnie udało mi się przekroczyć wynik rzędu 45 kg. Ryby do wykonaniu pamiątkowego zdjęcia oczywiście wróciły do wody.
Łowienie z opadu jest w naszym kraju mało popularną metodą. Niejednokrotnie jednak potrafi przynieść zaskakujące rezultaty przy połach karpi i karasi w ciepłe letnie dni. Zachęcam was do jej wypróbowania. Najlepszym dowodem na jej skuteczność jest powyższe zdjęcie.
z wędkarskim pozdrowieniem
Mateusz Przebięda