Początek tegorocznej kalendarzowej zimy jest bardzo łaskawy dla miłośników wędkarstwa wyczynowego. Piękna pogoda i wysokie jak na tą porę roku temperatury zachęcają do przebywania nad wodą, tym bardziej że niejednokrotnie ryby zimą potrafią nas pozytywnie zaskoczyć. Już późną jesienią ryby spokojnego żeru grupują się w stada i przygotowują się do zimowania. Podstawową sprawą, która determinuje masz sukces jest lokalizacja miejsca przebywania ryb. Gdzie zatem ich szukać? Przede wszystkim będę to głębsze stagnujące partie rzek i jezior, ujścia mniejszych cieków (rzeki, kanały) o wolniejszym nurcie, miejsca zrzutów ciepłej wody, kanały między zbiornikami, starorzecza i boczne korytka rzek o charakterze wielonurtowym. Jedno z takich miejsc odkryłem niedawno na Wiśle, a moim celem miały być krąpie, certy brzany i leszcze. Zapraszam Was do zapoznania się z fotorelacją z tego wyjazdu.
Ogólnie przyjmuje się że zimą należy stosować mniej zanęty spożywczej oraz robactwa. Moim zdaniem jest to szczególnie ważne przy połowie płoci, kiedy ryby są drobne i szybko nasycają się zwłaszcza spożywką. Jednak gdy w grę wchodzą żarłoczne rzeczne ryby (krąpie, certy, jazie, klenie, brzany) zbyt ubogie podanie może być przyczyną porażki. Zwyczajnie ryby trzeba czymś kupić, często nawet jeśli w/w ryby pojawią się w łowisku to z racji zbyt ubogiego podania nie zatrzymują się tam na dłużej. Mając to na uwadze do łowienia przygotowałem 2 kg zanęty Timar River (świetnie sprawdzała mi się latem na Wiśle), 250 ml kastera, 250 ml topionego kolorowego robaka, 750 ml jokersa. Zanętę dzień wcześniej dowilżyłem i przyciemniłem czarnym barwnikiem. Do podania tego towaru posłużyło mi 6 opakowań gliny rzecznej która również dzień wcześniej dowilżyłem do stanu w którym zaczęła się „kulkować”. Do wstępnego nęcenia przygotowałem całą zanętę (5 litrów), którą wymieszałem w stosunku 1:1 z gliną. Do tej mieszanki dodałem 150 m jokersa oraz tyle samo białego robaka. Całość wylepiłem w trzech konsystencjach: (I) bez kleju, (II) 3% bentonitu, (III) 6% bentonitu.
Do kubka przygotowałem 2 litry doklejonej bentonitem gliny w których podałem 350 ml jokersa i tyle samo miksu kaster/kolorowy robak. Duże kule miały stać na dnie do 3 godzin, cały czas smużąc i wabiąc ryby. Z kolei w małych bardzo twardych kulkach padałem towar, który miał skupiać rybę, ale jednocześnie robactwo nie mogło być dostępne zbyt łatwo.
Gdyby w polu nęcenia pojawiły się ryby, które rozbijają kule typu brzany, zamierzałem natychmiast donęcać, podobnie jak w sytuacji gdyby brania osłabły. Na donęcanie pozostałem 2 litry gliny i resztę robaków.
Uciąg na tym odcinku Wisły szacuje na około 5g do wolnej przepływanki, spławik 10g można byłoby postawić na stopa. Na dwóch topach rozłożyłem spławiki Cralusso Torpedo w gramaturach 4 i 6 g. Obciążenie było ułożone klasycznie: oliwka, 30 cm niżej sygnał nr 6. Zestaw połączyłem z przyponem przy pomocy krętlika, sam przypon miał długość 30 cm, a wieńczył go haczyk Hikara Chub nr 14.
Zestaw prowadziłem z mocnym przytrzymaniem dlatego też był on przegruntowany o około 20 cm.
Gruntowanie nie wykazało żadnych nierówności na których można byłoby oprzeć wymywane frakcje zanęty oraz robaki.
Po zanęceniu ryby w polu łowienia pojawiły się po około 10 minutach, początkowo kiedy zanęta jeszcze bardzo mocno pracowała były to krąpie dochodzące do 0,5 kg wagi.
Po około godzinie kiedy praca dużych kul osłabła, a kulki podane kubkiem zaczęły uwalniać duże ilości grubych przynęt krąpie zostały wyparte przez certy w przedziale 400-600 pkt. W drugiej fazie wędkowania certy zdominowały łowisko i to właśnie te ryby odławiałem do końca.
Ryb nie liczyłem, ale po 4 godzinach łowienia miałem duże problemu z wyjęciem siatki z wody. Myślę że wynik przekroczył 30 kg. Szkoda że nie miałem wagi, jestem pieniem, że był to mój personal best, nie licząc oczywiście zbiorników komercyjnych.
Dodatkową satysfakcję mam również z tego, iż wynik ten został osiągnięty zimą.
z wędkarskim pozdrowieniem
Mateusz Przebięda