Zima w tym roku nie rozpieszczała miłośników wędkarstwa podlodowego. W wielu rejonach kraju zbiorniki pozostały wolne od pokrywy lodowej, a jeśli już się pojawiła to była zbyt cienka aby bezpiecznie z niej wędkować. Na południu Polski właściwie dopiero w połowie lutego mieliśmy dotyczenia z na tyle dużym mrozem aby na większych akwenach pojawiła się gruby lód. Wszystko to spowodowało, że w tym roku zaliczyłem tylko jeden wyjazd na lód, który najprawdopodobniej był jednocześnie rozpoczęciem i zakończeniem sezonu. Celem wyjazdu był zbiornik w Czorsztynie, a ja oprócz ryb miałem okazje pooglądać w akcji absolutną czołówkę Naszych zawodników poldodowych: Krzysztofa Zakrzewskiego (aktualny indywidualny MP), Roberta Florczaka i Darka Jankowskiego. W niniejszym teście chciałbym się z wami podzielić moimi spostrzeżeniami z wspólnego wędkowania. Myślę, że dla miłośników wędkarstwa podlodowego, którzy nie mają na co dzień możliwości wymiany doświadczeń z zawodnikami startującymi w GPP będzie to bardzo pouczająca lektura.
Moja wyprawa rozpoczyna się o godzinie 5:00, pakuję samochód i wyruszam z bratem nad Czorsztyn. O godzinie 8:00 spotkaliśmy się w zajeździe w miejscowości Maniowy z resztą ekipy. Na miejscu po opłaceniu zezwoleń podzieliliśmy robaki. Robert jak zawsze przygotował absolutnie najlepszy dostępny towar: jokers i hakówka dosłownie uciekały z gazet. Następnie wsiedliśmy w samochody i udaliśmy się nad jezioro, gdzie naszym celem miały być grube okonie.
Kilka słów o taktyce
W łowieniu okoni najważniejsza jest mobilność. Pasiaki to nie płocie, na których jeśli siądziecie – to możecie je łowić do oporu. Zazwyczaj łowiąc okonie z jednej dziury wyciągamy 2-3 sztuki i to koniec. Zazwyczaj również jeśli na dnie mamy ustawione garbusy to natychmiast atakują one mormyszkę. Dłuższa gra przynętą w jednym otworze nie ma sensu. Robert i Krzysiek do dwóch trzech jałowych opuszczeniach mormyszki zmieniali dziurę i tak do skutku.
Dla lepszego zobrazowania skali zamieszczam mapę z trasą, którą przebył Robert. Jedna rundka ma około 3,5 km! Takich rundek Robert zrobił kilka. Otwory które wiercił rozmieszczone było co 30-50 m.
Kilka słów o towarze
We wcześniejszym akapicie poruszyłem kwestię mobilności i aktywnego poszykiwania ryb. Równie ważną kwestią jest umiejętne nęcenie okoni. Pasiaki nęcimy samymi robakami lub robakami w glinie. Im większe okonie tym grubszy towar. Niewielkie sztuki możemy nęcić samym jokersem, a garbusy jokiem, grubą ochotką, ciętym gnojakiem i pinką.
Na Czorsztynie łowiliśmy na dużych głębokościach między 7-11 m. Dodatkowo co chwila pracownicy elektrowni spuszczali wodę i nad nie pojawiał się uciąg. Dlatego też towar podawany był wyłącznie podajnikami, co zapewniało szybką i precyzyjną dostawę na dno.
W selekcji ryb pomagała wielkość przynęty. Na 3,5 mm mormyszki Robert z Krzyśkiem zakładali pęczek ochotek.
Kilka słów o sprzęcie
Ponieważ zamierzaliśmy łowić duże ryby na sporych głębokościach nasze zestawy były dość toporne, żyłki 0,08 na których zawiązanie mieliśmy 3,5 mm mormyszki. Po raz kolejny sprawdziła się zasada, iż na łowiskach o dużej presji wędkarskiej ryby świetnie reagują na mormyszki w jaskrawych kolorach. Zdecydowanie najwięcej brań mieliśmy na ikry i seledynki.
Równie ważny jak kolor mormyszki była jej właściwa prezentacja, bardzo agresywne praca z niewielką amplitudą. Do tym celu niezastąpione okazały się nowe kiwaki tzw. sprężynki. Są to kiwaczki które charakteryzują się duża bardziej agresywną pracą niż ich tradycyjne foliowe odpowiedniki.
Krzysiek wspominał mi, że kiedy rok temu pierwszy raz drużyna LIWI korzystała z nich na GPP pozostali zawodnicy odbierali to jako żart i podpuchę z ich strony. Tymczasem okazało się, że przy silnym wietrze w sytuacjach gdzie trzeba agresywnie zaprezentować mormyszkę sprężynki są niezastąpione.
Wędkowanie
Wędkowaliśmy praktycznie cały dzień od 9 do 16, choć momentami muszę przyznać że bardziej skupiałem się na rozmowie i oglądaniu tego co robią Robert z Krzyśkiem. Generalnie każdy z nas na początek wywiercił po 20 otworów, które przy pomocy podajnika zasypał robakami.
Ponieważ temperatura była dodatnia nie było konieczności dokładnego wybierania lodu z otowru, takie rozwiązanie ma tekże inną zaletę, swiatło słoneczne mniej prześwietla dziurę i nie wzbudza podejrzliwości u ryb, dobrze widać to na zdjęciu powyżej.
Na początku tylko Krzysiek dobrał się do ryb. Z dwóch dziur szybko odłowił 6 okoni. Widać, że po zdobyciu MP w tym roku w dalszym ciągu jest “na gazie”. Reszta wciąż szukała ryb zwłaszcza Robert, który przez cały dzień przebył po lodzi na pewno ponad 10 kmi i momentami odchodził bardzo daleko.
Z czasem okazało się, że w coraz większej ilości dziur pojawiają się okonie. Z całkowitej puli trzeba było zapamiętać otwory rybne i puste. Jeśli jakiś otwór dawał rybę to było już tak do końca dnia. Okonie które stały przy towarze natychmiast podejmowały mormyszkę po wyłowieniu 2-3 szt. kiedy brania ustawały nęciliśmy dziury podajnikami i zmienialiśmy ją na następną.
Zazwyczaj kiedy wróciliśmy do naszych łownych dziur po kolejnej rundce na dnie mieliśmy ustawione 2-3 okonie. Ostatecznie każdy z nas krążył po około 10 otworach nierzadko dość oddalonych od siebie ale dzięki sukcesywnemu donęcaniu zawsze mieliśmy w nich kolejne ryby.
Nikt nie liczył łowionych ryb, ale myślę że za cały dzień każdy złowił około 30-40 okoni w przedziale od 20-40 cm. Nigdy wcześniej nie miałem okazji wędkować zimą na Czorsztynie, ale łowisko to wywarło na mnie bardzo dobre wrażenie. Darkowi, Robertowi i Krzyśkowi chciałem serdecznie podziękować za bardzo udany wypad. Wiem, że teraz myślami są już przy przygotowaniach do MŚ w których oczywiście trzymam za nich kciuki.
z wędkarskim pozdrowieniem
Mateusz Przebięda