Wychowałem się w niewielkiej miejscowości położonej nad piękną podgórska rzeką o nazwie Biała Tarnowska. Śmiało można powiedzieć, że w moim lokalnym środowisku tradycje wędkarskie były raczej ubogie i ograniczały się najogólniej rzecz biorąc do wędkarstwa mocno rekreacyjnego. To co utkwiło mi w pamięci to fakt, że jak tylko stan wody w rzece wzrastał, nad Białą pojawiała się znacznie większa liczba wędkarzy, którzy liczyli na spotkanie z brzaną ich życia. Nie piszę o tym bez powodu… W pierwszą sobotę października wybrałem się nad rzekę Dunajec gdzie nie tak dawno nakręciłem materiał filmowy „Jesienne Płocie i jaź 2 kg”. Z analiz odczytów posterunków wodowskazowych wiedziałem, że stan wody jest wyższy o 40 cm od tego, przy którym wędkowałem tam ostatnio. Po przyjechaniu nad wodę okazało się, że na pustym zazwyczaj odcinku rzeki pozostała teraz tylko jednak wolna miejscówka, a lokalni wędkarze z gruntówkami wyczekują na brzanę życia…
Kiedy wędkowałem tutaj ostatni raz oprócz pięknych płoci złowiłem też dorodnego jazia. Ale najokazalsza ryby tamtego dnia została w wodzie. Patrząc na zachowanie tej ryby (problem z oderwaniem od dna i ucieczką w prąd i w górę rzeki) jestem pewien, że była to brzana. Tak więc tym razem postanowiłem zrezygnować z łowienia średnich ryb, a skupiłem się na próbach złowienia dużych okazów.
Towar jaki przygotowałem różnił się od tego który przedstawiłem w filmie. Był on, grubszy, cięższy i bardziej treściwy. Wpływ na to miało kilka czynników: (I) wyższy stan wody – a więc konieczność użycia bardziej tęgich glin, (II) ukierunkowanie na typowo denne rzeczne gatunki ryb – czyli zanęta mniej pracująca, ścieląca się po dnie, nieco grubsza, jaśniejsza.
Do wędkowanie przygotowałem 2 kg zanęty Lorpio Bream, a także 4 opakowania gliny rzecznej. Zanętę dowilżyłem odsiałem na 3 mm sicie i wymieszałem z uprzednio przesianą gliną. Do tej mieszanki dodałem 0,25 litra jokersa i 0,5 litra parzonej pinki. Była to mieszanka bazowa, dość dobrze klejąca i kaloryczna. Ulepiłem z niej 4 kule wielkości pomarańczy. Następnie resztę mieszanki zanętowej dokleiłem bentonitem i wzbogaciłem 0,25 litra białego robaka, ulepiłem z tego kolejne 4 kule. Kolejne 4 kule były nie tylko mocniej sklejone ale zawierały także 0,25 litra ciętego gnojaczka.
Ponieważ nurt rzeki był bardziej wartki niż poprzednim razem przygotowałem nieco cięższe zestawy. Dwa topy uzbroiłem w pełne gumy Dino o grubości 1,2 mm. Obydwa zestawy które na nie założyłem zbudowałem na żyłce o średnicy 0,14 mm.
Pierwszy zestaw z bombką Dino Club 8g miał służyć do dynamicznej przepływanki z lekkim przytrzymaniem.
Z kolei dysk Cralusso Ray 12 g używałem do bardzo statecznego spokojnego pływania z przyponem wleczonym po dnie. Obciężenie w tych zestawach było identyczne. Główne obciążenie w postaci oliwki zablokowałem śrucinami.
Pod nim rozmieściłem w dwóch punktach obciążenie pilotujące w postaci dwóch śrucin.
Całość oczywiście może podlegać modyfikacją w trakcie wędkowania w zależności od tego jak chcemy zaprezentować przynętę np. bardziej przydusić ją do dna wtedy więcej śrucin skupiamy przy krętliku. Do krętlików zawiązane były przypony o długości 30 cm. Zestaw z bombką przegruntowałem o pół przyponu, natomiast z dyskiem o cały przypon.
Gruntowanie stanowiska wskazywało twarde prawdopodobnie piaszczyste dno. Głębokość łowiska wynosiła około 2,2 m, a na trasie przepływu znalazłem niewielki 5 cm dołeczek (lepsze to niż nic). Postanowiłem kule zanętowe położyć tuż przed nim tak aby wymywane frakcje zanęty miały się gdzie zatrzymać. We wstępnym nęceniu podałem całość zanęty. Nie zamierzałem donęcać. Pewnie zastanawiacie się jakich ryb spodziewam się w polu nęcenia. Otóż liczyłem na brzany, leszcze, klenie, jazie.
Różnica w towarze i w sposobie jego podania byłą widoczna od pierwszego wstawienia. W łowisku nie miałem płoci i ogólnie drobnych ryb… Pierwsze pół godziny pływałem bez brania. Po kolejnym przepuszczeniu bombka delikatnie podskakuje. Po zacięciu guma wyjeżdża z topu czuję na kiju sporą rybę, po czym zestaw się luzuje. Wymieniam wyssane białe robaki i pływam dalej. Po kolejnych 10 minutach spławik chowa się pod wodą a ja kontuje branie zacięciem. Tym razem również guma szybko wyjeżdża z topu.
Ryba staje przy dnie nie chce dać się ruszyć w żadnym kierunku. Wielkość i siła ryby mnie zaskakuje. Po chwili rusza w dół rzeki, a ja czuje, że amortyzator jest już napięty go granic możliwości, zaczyna grać, a ja boję się o zestaw. Postanawiam zejść z podestu i pospacerować z tyczką wzdłuż brzegu. Po 10 min holu rybę udaje się podciągnąć do brzegu i podnieść z dna.
Pod powierzchnią pojawia się piękna brzana, którą szacuje na 3 kg. Żeby wciągnąć ją do podbieraka odpinam 5 elementów. W podbieraniu pomaga mi Dawid. Niestety w tym momencie ryba odbija jeszcze raz tym razem w nurt ja nie zdążam spiąć tyczki i przypon 0,12 mm nie wytrzymuje. Przez kolejne 45 min odławiam klenia na około 0,7 kg, drugiego podobnego spinam, po czym na stopa łowię niewielkiego bolenia. Wracam więc do łowienia bombką. Już przy pierwszym przepuszczeniu zestawu spławik znika pod wodą. Po zacięciu po raz kolejny czuję, że mam sporą rybę. Jednak nie odjeżdża tak mocno jak brzana. Wykonuje krótkie zrywy bijąc do dna. Byłem niemal pewien, że jest to piękny, złoty, czchowski leszcz. Moje przypuszczenia się potwierdziły. Przez 10 min holu ryba próbowała zbiec z nurtem, naszczeście jednak skierował się w stronę brzegu. W końcu leszcz podchodzi po powierzchni i kładzie się na boku, ledwie mieści się w podbieraku, jest to chyba mój największy leszczyk w tym roku. Piękny gruby okaz o wadze około 3 kg.
Hol była naprawdę emocjonujący, jednak momentami czułem, że ryba może się zerwać. Bez wątpienia kolejnym razem w topy trzeba będzie wciągnąć grubsze gumy, a i zestawy na żyłce o średnicy 0,18-0,20 mm nie będą przesadą.
Wędkowałem jeszcze przez godzinę. Dołowiłem w tym czasie kilka niewielkich płoci, ładnego około 20 cm okonia. Zwieńczeniem wypadu był dla mnie piękny około 1 kg jaź. Wreszcie przed południem słońce rozgania poranne mgły, a ja mogę się cieszyć wspaniałą złota jesienią.
Po pamiątkowym zdjęciu wszystkie rybki wracają całe i zdrowe do wody.
Do następnego razu.
z wędkarskiem pozdrowieniem
Mateusz Przebięda