Rok 2014 w Okręgu PZW Tarnów przyniósł duże zmiany w dyscyplinie spławikowej. Spławikowego Mistrza Okręgu w tym roku po raz ostatni wyłoniono na podstawie zawodów mistrzowskich. Mistrzem okręgu na rok 2015 zostanie zawodnik, który osiągnie najlepszy wynik w 7 turach spławikowego GPx okręgu w roku 2014. Dla mnie MO oprócz możliwości rywalizacji z najlepszymi tarnowskimi zawodnikami były także szansą na kolejny udział w MP. Awans do MP był moim priorytetem w tym sezonie, w finale liczę lepszy wynik niż w roku ubiegłym na Kanale Żerańskim. Zapraszam was do zapoznania się z krótkim opisem moich przygotowywań oraz startu w spławikowych MO PZW Tarnów.
I. Przygotowania i treningi
Środa
Dobry wynik nigdy nie przychodzi sam z siebie. Przed zawodami zawsze powinniśmy odbyć przynajmniej jeden trening, żeby zorientować się czego możemy spodziewać się w trakcie rywalizacji. Warunki w łowisku potrafią zmienić się diametralnie w przeciągu kilku dni, dlatego też najbardziej miarodajny jest trening który przeprowadzimy na 1-2 dni przed zawodami. Ja swoje przygotowania do zawodów rozpocząłem w środę od przeglądu zestawów oraz przyponów, a także ich uzupełnienia. Na treningi i zawody przygotowałem 22 nowe zestawy ze spławikami:
– Bream Magic w gramaturach 0,5-0,75-1-1,25 g po dwie szt.. Bream Magic to świetny spławik do delikatnego łowienia na głębokich łowiskach.
– Dralion w gramaturach 0,4-0,6-0,8-1 g po 2 szt.. Dobrze wam już znany spławik przeznaczony na płytkie łowiska, miał mi służyć do skróta.
– Premier w gramaturach 0,5 i 0,75 g po 2 szt.. Spławik z metalowym kilem świetny do łowienia batem, w tym konkretnym przypadku 4 i 5 metrowym.
Oprócz tego uzupełniłem przypony z haczykami: red roach (18-20), red fine (16-18), ultrafine pole (18-20-22), a także uzbroiłem 2 topy w gumy 0,87 (maver) oraz 2 kolejne w gumy 0,7 (traper). Resztę dnia poświeciłem na mycie tyczki oraz przegląd pozostałego sprzętu.
Czwartek
Przed treningiem zadzwoniłem do kolegów z zapytaniem co dzieje się nad wodą, dowiedziałem się, że jeszcze w weekend łowiło się cytuje: „dzikie mnóstwo” płoci osiągając wyniki rzędu 6-7 kg, Zdarzali się też wędkarze, którzy łowiąc karasie osiągali wyniki rzędu 11 kg! Byłem prawie pewien, że tendencja ta nie utrzyma się do zawodów co potwierdziło się już w czwartek. Oprócz mnie nad wodą na treningu zameldowało się jeszcze 7 uczestników MO. Byłem bardzo zadowolony z mobilizacji kolegów. Zawsze bardziej miarodajne są wyniki osiągane pod presją. Generalnie ryba brała słabo, rozkręciła się dopiero w trzeciej godzinie. Na haczykach meldowały się głownie płotki i okonie. Ja trafiłem 6 leszczy w granicach 100-200 pkt. Ogólnie nasze wyniki oscylowały w okolicy 3 kg z jednym wyjątkiem – Zbigniew Mendys trafił na karasie których łącznie złowił blisko 6 kg. Wnioski po treningu były następujące: należy przygotować się na techniczne łowienie trudnych płoci, niemniej jednak bardzo zaintrygowały mnie leszcze, które pojawiły się w na moim stanowisku. Mając jeszcze jeden dzień treningów w zapasie postanowiłem w piątek spróbować ustawić się właśnie na leszczyki.
Piątek
W piątek przygotowałem dwie mieszanki zanętowe: (I) Lorpio GP Roach Black z ziemią bełchatowską i gliną specjal i drugą jaśniejsza opartą na GP Breamie i argili jasnej. Pod 13-tke podałem zanętę leszczową z dużą ilością mięsa, głównie jokersa – 300 ml oraz castera – 50 ml. Z kolei mieszankę płociową podałem pod skróta. Okazało się, że leszczy nie miałem wcale, a pod nogami odławiałem płotki oraz okonki, łącznie 3 kg w 4 h. Z treningów wynikało więc jasno że gatunkiem wiodącym będzie płoć i to ją trzeba próbować odławiać, przyłowem mogą być pojedyncze leszcze, w razie słabych brań można było próbować bronić się skrótem łowiąc okonie spod nóg. Piątkowe popołudnie wykorzystałem na wycieczkę na Śląsk po świeżutkiego polskiego jokera.
II. Zawody
Na mistrzostwa okręgu złożyły się dwie tury rozegrane odpowiednio 3 i 4 maja. Zawody odbyły się na łowisku Trzydniki. Trzydniaki to 10 ha zbiornik powstały po niedawno zakończonej eksploatacji kruszywa zbiornik średnio żyzny obfitujący w płoć i leszcza, gatunkami towarzyszącymi są jazie i okonie.
Wędkarsko jest to woda chimeryczna, bardzo trudna, preferująca techniczne wędkowanie. Osiągane na zawodach wyniki przeważnie oscylują w granicy 2-3 kg, ważne jest żeby wykorzystać każde branie.
Na obie tury przygotowałem taką samą zanętę podałem ją też w identyczny sposób. Do wędkowania zużyłem 1,5 kg zanęty Roach Black. Spodziewałem się raczej małych i średnich płoci w niedużych ilościach dlatego chciałem aby moja mieszanka była drobna (żeby nie nasycić ryb) i mocno pracująca (żeby ściągnąć je w łowisko i utrzymywać ich zainteresowanie).
Ważny był również kolor zanęty. Na łowiskach o dużej presji takich jak Trzydniaki przy połowie płoci zazwyczaj sprawdza się ciemna mieszanka najlepiej w kolorze gorzkiej czekolady. Zanętę nawilżałem dwukrotnie już w trakcie przygotowania do wędkowania na stanowisku. Drugie dowilżenie było już bardzo symboliczne, przed przetarciem przez sito była ona właściwie półsucha. Następnie zanętę przetarłem dwukrotnie przez 2 mm sito tak aby była jak najbardziej napowietrzona i pulchna.
Zanętę połączyłem z moją ulubioną mieszanką gliny i ziemi która używam niemal zawsze do połowu płoci, mianowicie ziemią bełchatowską i gliną specjal w stosunku 2:1. Ziemia zapewnia pulchność mieszance, a dzięki swojej kleistości z łatwością zespala kule nawet z półsuchą zanętą. Dodatkowo nieliczne nierozłożone szczątki roślinne pracują nad dnem wzbudzając zainteresowanie ryb. Z kolei glina specjal dociąża mieszankę i utrzymuje na dnie stożki z osypujących się kul, równocześnie także smuży przy każdym ruchu wody przy dnie. Po połączeniu ziemi z gliną całość przetarłem dwukrotnie na 2 mm sicie.
Zanętę mieszałem z gliną w stosunku 2 :1. Proporcje odmierzałem matrioszką. Przygotowałem 3 konsystencje: (I) sucha zanęta i glina prosto z paczki, (II) sucha zanęta i glina dowilżona, (III) sucha zanęta i glina dowilżona oraz doklejona bentonitem.
Tak przygotowana zanęta zapewniała utrzymanie zainteresowania ryb przez około 1h. Na donęcanie pozostaniem 0,75 litra zanęty wymieszanej w stosunku 1:1 z gliną. Glinę której nie wykorzystałem do wymieszania z zanętą (około 2l) zagęściłem liant a collerem i wykorzystałem ją do podania jokersa, do wstępnego nęcenia przygotowałem 5 kul gliny z jokersem.
Nęciłem zawsze 2 linie na 11m oraz 6 el. skrót. Na 11 m towar podawałem ręka a następnie kubkiem.
Z kolei pod skrót całość towaru podałem kubkiem.
I Tura
Aura pierwszego dnia zawodów nie rozpieszczała zawodników. Nocne załamanie pogody i nagłe ochłodzenie o blisko 10 stopni nie wróżyło dobrych brań. Na pierwsza turę wylosowałem stanowisko nr 48 ulokowane w sektorze 2.
Trafiłem do moim zdaniem mocniejszego sektora, m.in. z zeszłorocznym v-ce mistrzem okręgu Rafałem Bałutem, który zajmował stanowisko nr 49.
Po wstępnym wygruntowaniu łowiska okazała się że dno jest bardzo nierówne i twarde, a woda głęboka na około 3,2 m w sam raz pod 4 elementowy top. Z kolei pod skrótem miałem znacznie mniej wody bo tylko 2 m.
Przygotowałem do wędkowania 4 topy: dwa pod skróta ze spławikami dralion 0,6 g i 0,8 g, oraz dwa topy pod 11-tke. Uzbroiłem je w spławiki magic bream 0,75g i 1,25 g (wygruntowane na 0). Wędkowanie rozpocząłem od stróta łowiąc w pierwszej minucie ładną płoć. Po której dołowiłem sześć drobnych okoni. Postanowiłem więc zobaczyć co dzieje się pod 11. Wstawiłem delikatnie zestaw i… jest płoć, po niej kolejna i kolejna.
Po 30 min tempo siadło i przez kolejną godzinę łowiłem sporadyczne płocie. Z informacji przekazanej przez brata wiedziałem, że pomimo iż moje tempo nie było oszałamiające jestem drugi w sektorze. Prowadził Ryszard Furgalski, który miał już na koncie około 3 kg karasi i był absolutnie poza zasięgiem, ja o drugą pozycję walczyłem z Rafałem.
Na początku 3 godziny złowiłem pierwszego leszcza, donęciłem natychmiast jokersem z ciętym gnojakiem. Przełożyło się na dwa kolejne leszczyki odpowiednio 150 i 200 punktów.
Następne dwa niestety spiąłem w tym jednego za około 300 punktów. Po kolejnym braniu zacięta ryba dość gładko podeszła do brzegu po czym natychmiast z pełnym impetem odbiła w stronę środka jeziora.
Cienki przypon nie wytrzymał, a co gorsza po tym zdarzeniu brania znacznie się pogorszyły. W połowie trzeciej i w czwartej godzinie łowiłem pojedyncze rybki, całe szczęście, że inni łowili ich jeszcze mniej lub w cale. Ogólnie z wynikiem 1680 pkt. uplasowałem się na drugiej pozycji w sektorze przegrywając tylko z Ryszard Furgalskim, któremu poszczęściło się w losowaniu, trafił on na karasiowe stanowisko z którego złowił 9 kg tych ryb. Rafała wyprzedziłem o 70 punktów, chociaż w trakcie zadów byłem pewien, że różnica między nami jest większa. Generalnie tura była bardzo ciężka, należało wykorzystać każde branie. Oprócz takiej taktyki jaką przyjąłem ja, sensownym mogło być także konsekwentne odławianie drobnego okonia sktórem, przy pomocy którego myślę, że można było złowić około 1,5 kg tych ryb.
II Tura
Pierwszego dnia jako ostatni wpisałem się na listę startową, los tak chciał że losowanie przed II turą rozpoczęto od nr 1 tak więc niejako z urzędu przydzielono mi nr 31 w sektorze 1.
Tym razem w moim sektorze spotkały się dwie jedynki i dwie dwójki z pierwszego dnia. Uznałem to za bardzo komfortową sytuacje. Jeśli ktoś ma urywać punkty innym wolałem to zrobić sam. Przy takim układzie jasnym stało się, że po drugiej turze nastąpią wielkie przetasowania.
Po przygotowywaniu stanowiska oraz towaru wygruntowałem dno. Podobnie jak pierwszego dnia głębokość łowiska pod 11-tką wynosiła około 3,2 m, a pod skótem 2,5 m. Dno było proste i twarde.
Przygotowałem do wędkowania 4 topy: jeden pod skróta ze spławikiem dralion 0,6 g. Trzy topy przygotowałem pod 11-tke. Uzbroiłem je w spławiki magic bream 0,5g i 1 g (wygruntowane na 0), oraz 1,25 g (przegruntowane o 20 cm). Wędkowanie rozpocząłem od krótkiej 6 el. wędki. W pierwszych minutach miałem 5 niezaciętych brań. Zmieniłem hak z 20 na 22 i szóste branie już zaciąłem. W polu nęcenia miałem ustawione niewielkie 6 cm płotki. Przeszedłem więc na 11-tke.
Wstawienie zestawu i od razu wjazd, po krótkim holu w podbieraku ląduje płotka, w pierwszej godzinie wyjąłem ich łącznie 22. Dobre brania kontynuowały się w drugiej godzinie w której złowiłem 19 płoci. Cały czas pamiętałem o donęcaniu niewielką kulką gliny z jokersem zanęty. Dawid cały czas notował moje wyniki i obserwował sąsiadów. Wiedziałem że łowię najwięcej, choć Zbyszek Mendys, który miał jedynkę poprzedniego dnia dołowił bonusa w postaci Amura na około 1,5 kg. Podobnie jak Sławek Bryniarski, który wyjął z wody 1 kg jazia. W trzeciej godzinie złowiłem pierwszego leszcza, postanowiłem więc zagrać va banque donęciłem dwiema kulkami z duża ilością mięsa, w pierwszej chwili myślałem że przedobrzyłem. Jednak po 5 minutach miałem dwa leszczyki i okonia za 250 punktów.
Kolejne branie i guma wyjeżdża z topu. Rybę mam na kiju przez 1 min. W tym czasie czuje, że nie mam nad nią żadnej kontroli. Jednostajny powolny odjazd, a także śluz na żyłce wskazują iż bym to leszcz, moim zdaniem w granicach 2 kg. Cienki przypon 0,10 mm nie wytrzymuje, co gorsza brania słabną. W trzeciej godzinie złowiłem tylko 9 płoci. Po donęceniu wszystko wróciło do normy i w czwartej najlepszej godzinie złowiłem 25 płotek. Pod koniec tury bardzo pomocny był trener, który informował mnie o braniu. Słońce ustawiło się pod taki kontem, że z kosza nie widziałem ani żółtej ani czerwonej anteny. Za to mój brat ustawiony na dalszej części brzegu widział spławik i informował mnie o braniach. Skuteczność zacięć była 100%. Przed ważeniem wiedziałem od Dawida, że Ryszard Furgalski i Andrzej Ciastoń którzy zdobyli dzień wcześniej 1 i 2 sektorową są daleko w sektorze. Zagadką pozostawał wynik Zbyszka Mendysa.
Po 15 min od sygnały końcowego na moim stanowisku pojawiają się sędziowie waga wskazała wynik 4305 pkt.. Z sędziami podchodzę 3 stanowiska dalej do Zbyszka. Obserwując siatkę widzę, że wyciąga z wody potężnego amura, jednak jest w niej niewiele innych ryb. Waga wskazuje 2890 co Zbyszkowi daje ostatecznie 4 pozycję w sektorze. W tym momencie wiedziałem już że mistrzem okręgu zostałem JA!
Ostatecznie z Wynikiem 3 dużych punktów sektorowych zwyciężyłem w całych zawodach. Drugi był Zbyszek Mendys 5 Punktów a trzeci podobnie jak rok temu Zbyszek Urbański 7 punktów.
III. Podsumowanie
Jak oceniam swój wysęp? W pierwszym dniu pomimo, iż zdobyłem dwójkę nie ustrzegłem się błędów, dwa spięte leszcze oraz 100 g płotka, którą nie trafiłem do siatki sprawiły ze trzeci zawodnik zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Drugiego dnia popełniłem kilka technicznych błędów, splątałem jeden zestaw, ale generalnie jestem zadowolony ze swojego występu.
Bardzo ważną rolę w zawodach odegrał Dawid, który pełnił funkcje mojego trenera: sumował ryby, przekazywał mi swoje spostrzeżenia, a także informował o sytuacji w sektorze za co mu serdecznie dziękuję. Na koniec chciałbym też podziękować żonie i córce za cierpliwość. Wiem ile czasu kosztują moje zawody i treningi. Również bez waszego zaangażowania nie mógł bym realizować swojej pasji.
z wędkarskim pozdrowieniem
Mateusz Przebięda
zdjęcia:
zbiory własne
Artur Kalinowski
Koło PZW Tarnów Miasto