Zawody o „Puchar Stalproduktu” były 5 turą tegorocznego cyklu GPx Okręgu PZW Tarnów, który to wyłoni spławikowego MO na rok 2015. Zawody te odbyły się na żwirowni w miejscowości Wola Batorska w dniu 10.08.14. Zbiornik ten można zaliczyć do bardzo chimerycznych i kapryślnych łowisk. Obfituje w duże ryby karpiowate: karpie, amury, karasie, klenie, którym towarzyszą jesiotry. Jako przyłów traktuje się tutaj leszcze oraz płotki. Stosunkowo niewielka ilość drobnej ryby jest wynikiem dużej presji drapieżników: pięknych okoni, szczupaków i sandaczy.
W zawodach wystartowało 40 zawodników, których podzielono na 3 sektory. Szczęśliwa ręka mojej małżonki wylosowała dla mnie dokładnie to samo stanowisko na którym miałem okazje trenować tydzień wcześniej – uznałem to więc za dobry początek. Swoje stanowiska w sektorze A wylosowało w sumie 5 zawodników z pierwszej 10-tki klasyfikacji generalnej GPx. Cóż jak już rywalizować to najlepiej w doborowym towarzystwie…
Trening który odbyłem tydzień wcześniej jasno pokazał, że aby wygrać sektor należy odławiać średnia rybę (najlepiej jeśli będą to karasie) i koniecznie trzeba dołowić przynajmniej jednego bonusa. Jednocześnie cały czas z tyłu głowy miałem w pamięci relacje kolegów, którzy nastawiali się tutaj tylko i wyłączne na jedną opcje np. duże ryby i wracali ze stanowiska z dużym zerem!
Postanowiłem więc przygotować sobie trzy pola nęcenia w każdym podając inny towar.
- Pod skrót podałem mocno pracującą mieszankę opartą na GP Roach. 0,75 kg zanęty wymieszałem w stosunku 2:1 z ziemia bełchatowska i gliną specjal (2:1). Do całości dodałem 150ml jokersa. ¾ podałem na wstępie w różnych konsystencjach od kul które rozpadły się po uderzeniu o wodę po takie które miały stać na dnie. W środku pola nęcenia w ziemi bełchatowskiej i glinie specjal doklejonej collerem podałem kubkiem 4 kuli z 150 ml jokersa
- Druga linia nęcenia został ulokowana na 11,5 m. W pamięci miałem mój zeszłotygodniowy trening. Tutaj przygotowałem znacznie bardziej treściwą zanętę, jednak chciałem także aby była ona także w miarę „uniwersalna”. Dlatego też 2 kg zamelasowanego Lorpio Bream wymieszane 1 stosunku 1:1 z glina Argile Brune do całości dodałem 200 ml jokersa i 200 ml castera. Na wstępie podałem prawie cały towar, na donęcanie odłożyłem ok. 1 l mieszanki zanętowej
- Na około 35 m od brzegu podałem ubogą w zanętę mieszankę opartą na 0,5 kg zamelasowanego GP Breama i 4 l gliny argile Brune. Nie żałowałem natomiast robaków po 200 ml castera, jokera i ciętego gnojaka.
Jak zapewne zauważyliście na każdą linie podałem inny towar. Z jednej strony wynikało to z mimo wszystko średniego rozpoznania łowiska, a z drugiej strony potencjalnie bardzo chimerycznego żerowania ryb. Nie chciałem zamykać sobie żadnej opcji. Skrótem mogłem odławiać drobnice, pod 11 nastawiłem się raczej na średnie ryby: leszcze i karasie, a także potencjalne bonusy, natomiast pod odległość przygotowałem towar dla leszczy +1 kg. Poza tym założyłem sobie też, że lepiej jest dołożyć go klasyfikacji GPx 3-4 punkty, niż pójść na całość i albo wygrać albo przyjść w ogonie.
Do wędkowania rozłożyłem 4 topy. Skrót uzbroiłem w zestawy ze spławikami belgian 0,5 g i 0,75 g zawiązane na żyłce 0,10 mm oraz 20 cm przyponem 0,08 mm z haczykiem fine red 18. W topy wciągnięte miałem czarne amortyzatory Maver.
Do pełnej tyczki przygotowałem zupełnie inne zestawy. Po pierwsze pełną gumę zastąpiłem pustym amortyzatorem Dino o średnicy 1,5 mm. Guma ta miała zapewnić mi możliwość skutecznych zacięć haczykami w rozmiarach 16 i jednocześnie dawała zapas mocy w wypadku holu cennego bonusa. Zestawy zawiązałem na żyłce 0,12, a przypony z haczykami carbon maggot na 0,10 mm. Spławiki których używałem to Dino Magic Bream z szklaną anteną i węglowym kilem.
Odległościówkę uzbroiłem natomiast w 14 g Slidera Dino F1.
Wędkowanie rozpocząłem od skróta, już przy pierwszym wstawieniu zestawu, zaciąłem pięknego karasia na około 400 pkt., niestety wypiął się tuż przy podbieraku. Dalej pod skrótem miałem okonie i płotki, ogólnie bardzo drobne ryby postanowiłem więc nie tracić na nie czasu.
Zmieniłem skrót na 11-tke, okazało się że pod 11 m mam ustawione leszczyki w granicach 100 pkt., które w dodatku bardzo ochoczo żerowały. Ponieważ tempo było satysfakcjonujące przez pierwszą godzinę łowiłem pełną tyczką. Po godzinie przeszedłem na odległość, niestety 10 min oczekiwania zaowocowało tylko niewielkim leszczykiem… Wróciłem więc do tyczki.
Okazało się że pod tyczką brania również wyraźnie osłabły nie pomogło donęcenie spożywką z dużą ilością kastera i gnojaków. Mogło to oznaczać albo bonusa albo drapieżnika.
Na haczyk założyłem więc 3 białe robaki. Po krótkiej prowokacji nastąpiło delikatne branie, które szybko skontrowałem zacięciem po którym guma mocno wyjechał z topu do tego stopnia, że zaczęła „grać”. Niestety po 5 min holu amortyzator nagle wrócił do topu, a ja pozostałem w niewiedzy, z jaką rybą walczyłem.
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, po donęceniu okazało się, że znów pojawiły się leszcze które bardzo ochoczo współpracowały, dołowiłem też bonusika w postaci klenia około 600 pkt..
Po drugiej godzinne sprawdziłem skrót i odległość, efekty były podobne jak poprzednio. Mniej więcej w połowie 3 godziny historia zatoczyła kolo i brania na 11 m ucichły. Również tym razem okazało się że w łowisku zameldował się bonus jednak jego hol był zepełnie inny. Ryba bardzo powoli odjeżdżała, miałem wrażenie, że po prostu ustawiła się bokiem i czeka na rozwój wypadków. Po około 5 min delikatnego i uważnego holu pod powierzchnią zobaczyłem sandacza !!!
Po natychmiastowym ważeniu na stanowisku ryba wróciła do wody, a ja do odławiania leszczy. W tym momencie trzeba przyznać, że ze względu na gruba gumę traciłem trochę najmniejszych ryb, które spinały się kiedy guma wróciła do topu po zacięciu.
Niemniej jednak bez grubszej pustej gumy pewnie nie miałbym żadnych szans w walce z bonusami. Kolejną dużą rybę zapiałem na około 30 min przed końcem, tym razem był to potężny jesiotr.
Ryba szalała na wędce wykonując efektowne świece nad wodą, niestety po jednej z nich niewielki haczyk wypiął się z pyska ryby. Przed końcem tury oprócz kilku leszczy dołowiłem jeszcze przyzwoitego krąpia za 250 pkt.
Ważenie przebiegło w ekspresowym tempie, wszyscy obawiali się burzy, która krążyła wokół nas.
Ostatecznie z wynikiem 6400 pkt. zająłem drugie miejsce w sektorze ustępując tylko Krzysztofowi Sądelowi, który to łowiąc machem dwa piękne karpie osiągnął wynik 7165 pkt. W tym momencie trochę żałuję dwóch pięknych bonusów, które spiąłem. Wyjęcie jednego dałoby mi jedynkę sektorową, może za rok…
Przedostatnie zawody z cyklu GPx odbędą się na wyrobisku Komorów w dniu 07.09.14 a ich organizatorem będzie koło Tarnów Miasto. Myślę, że po ich rozegraniu wiele już będzie wiadomo, a tymczasem załączam aktualną klasyfikację pierwszej 10-tki GPx. Do zobaczenia na wodą!!!
z wędkarskim pozdrowieniem
Mateusz Przebięda